piątek, 31 lipca 2015

Maskirowka? Wiemy, że to wasi!

Dyskusje pomiędzy wyznawcami teorii maskirowki, a ich przeciwnikami uzasadniają niżej wyłożoną hipotezę. Może ona tłumaczyć  dlaczego śledztwo, a wraz z nim wszelkie dowody zostały przekazane Rosjanom. Natomiast Rosjanie niespecjalnie przejmują się dowodami obalającymi ich tezy o przyczynach katastrofy zawarte w raporcie MAK, powtórzone de facto w raporcie Millera. Wyjaśnić też może uległość naszego rządu  wobec Rosji.
 
To był zamach wykonany przez nasze polskie służby bezpośrednio, lub pośrednio poprzez zlecenie jego wykonania służbom z innych państw, lub po prostu terrorystom, ewentualnie mafii. Zamach został starannie zaplanowany, uwzględniający wiedzę o stanie lotniska w Smoleńsku, poziomie obsługi lotniska (wieża szympansów), brakach formalnych w dokumentacji potwierdzającej uprawnienia i wyszkolenie załogi, niejasnych procedurach itp. Wszystko po to, aby prowadzić całą pozamachową narrację w tej sprawie poczynając od smsów o błędzie pilotów tuż po katastrofie. Istotną poszlaką jest również obniżenie rangi pobytu Prezydenta i rzeczywiste zabranie przez polskich urzędników ochrony  dla głowy Państwa oraz generalicji na czas przelotu i w Smoleńsku.
Wiedzę o tym mieli Rosjanie, a wskazuje na to gra prowadzona przed wylotem do Katynia przez polskich urzędników ze swoimi rosyjskimi odpowiednikami, która w efekcie doprowadziła do zamierzonego rozdzielenia terminów uroczystości dla premiera i prezydenta, rezygnacja z rosyjskiego nawigatora, oddanie całego śledztwa tuż po spotkaniu Tuska z Putinem na miejscu tragedii 10 kwietnia 2010.
Co wtedy w Smoleńsku powiedział Putin Tuskowi? Coś w rodzaju "współczuję Ci, ale wiemy że to wasi. Nie martw się, załatwimy wszystko jak należy, nikt się nie dowie. Tylko nie mieszajcie się zbytnio w ustalenia i śledztwo..."?
 
Dlaczego  Rosjanie sprawiają wrażenie, że celowo ukrywali i niszczyli dowody, demonstracyjnie puszczając w obieg filmy z cięcia wraku na kawałki? W swoim raporcie napisali to co napisali, nie przejmując się tym, że w ich stronę padają oskarżenia o sprawstwo tragedii? Raczej na pewno nie po to żeby zamaskować swoją winę. Ta rosyjska maskirowka służyć może co najwyżej do ukrycia polskich sprawców zamachu, a wykonywana jest z podstawowego powodu - władzy nad winnymi dzięki wiedzy o nich.
Rosjanie posiadając taką wiedzę mają po prostu w garści polski rząd, mogą nim sterować we wszelkich sprawach na jakich im zależy. Przykładami na to mogą być:
Umowa gazowa podpisana przez Pawlaka z ustaleniem  niekorzystnych dla nas cen.
Ustąpienie przez polski rząd w sprawie rurociągu na dnie  Bałtyku tzw. Nord Stream.
Mogą wpływać na wyniki polskich wyborów, aby jak najdłużej utrzymać obecną ekipę rządową, aż do osiągnięcia swoich planów i celów. Jakich? To się jeszcze okaże.

Kukizie nie daj się!

Wybory prezydenckie przeszły do historii. Wynik jest znany,  Duda wybrany. Wyborcom osoba Prezydenta Dudy pokazała, że wszystko w polityce może się zdarzyć. Pytania w tym miejscu jakie  trzeba zadać brzmią: Na ile ta zmiana jest spowodowana wyłącznie suwerenną wolą narodu, a ile w niej działania obcych wpływów próbujących osadzić swoich rezydentów w najważniejszych urzędach państwa, lub ludzi którzy ich interesy będą realizować lepiej?
Hipoteza jaką ostatnio stawiałem zawarta jest w haśle " Nowa mądrość etapu to Komorowski musi odejść. Opuściły go służby, a wraz z nimi resztki rozumu" została spełniona. Służby już się przewerbowują i będą oplatać siecią wszystkich nowych graczy w dostępie do polskich instytucji i urzędów.
 Klęska Komorowskiego wcześniej obstawionego przez służby, pieniądze, media, partyjnych oligarchów wskazuje na potrzebę dekompozycji obsady struktur państwa. Jest to przedmiotem rozgrywki prowadzonej przez potężne siły zewnętrzne w interesie których obecni rządzący, a raczej posiadający znamiona władzy nie pasują do nowej koncepcji geopolitycznej prawdziwych rozgrywających. Mimo tak postawionej tezy o braku suwerenności polskiego państwa i władz, a może nawet pomimo takiej zależności od obcych wpływów trzeba podjąć wyzwanie, żeby je maksymalnie ograniczyć.
Drogą to tego powinny być październikowe wybory parlamentarne. W tej rozgrywce najważniejsza będzie postawa Pawła Kukiza i jego obywatelskiego pospolitego ruszenia. Zakładam, że jego intencje, patriotyzm i bezinteresowność są prawdziwe. Dlatego, mam też nadzieję, że do sejmu wprowadzi on na tyle liczne szable aby zrealizować cel podstawowy - zmianę systemu poprzez nową konstytucję, nowy sposób wyboru parlamentarzystów, jak również zmianę ustroju na prezydencki. Najsłabszym punktem tego wariantu są ludzie jacy pod jego sztandarem mogą wejść do parlamentu. Jeżeli procedury doboru kandydatów zagwarantują dostanie się na listy wyborcze ludzi ideowych i realizujących zamierzenia Kukiza to przeprowadzenie zmian będzie wykonalne. W przeciwnym przypadku po dostaniu się do sejmu będziemy obserwować erozję tej grupy na podobieństwo ugrupowania Palikota i kompromitację jej założyciela.
Na spotkaniu przedwyborczym (koniec kwietnia br.) w Kielcach na tamtejszej uczelni ze studentami i pracownikami naukowymi Kukiz ocenił m.in. Korwina jako niebezpiecznego sojusznika, którego nieprzemyślane słowa podczas kampanii mogły zrujnować przyjętą taktykę i spowodować odpływ już prawie przekonanych wyborców. Nawiązał do grepsu Korwina o strzelaniu do górników i cytował sms-a od szefa Solidarności Śląsko-Dąbrowskiej. Najważniejsze jednak były jego słowa o planach związanych z październikowymi wyborami. Padły one podczas końcowej  wymiany poglądów  z jedną z uczestniczek z PIS-u. Wynika z nich, że:
Nie będzie formalnie tworzył żadnej koalicji wyborczej z istniejącymi partiami ponieważ taki ruch nie powoduje sumowania głosów. Poszczególne ugrupowania antysystemowe powinny iść same, aby odbierać głosy dotychczasowym partiom parlamentarnym.
Jego społeczny ruch budowany oddolnie po wejściu do sejmu przywróci zdolność koalicyjną PIS co umożliwi w tym przypadku zmianę konstytucji i wprowadzenie JOW-ów i jest to podstawowy warunek aliansu. Nie musi przy tym być skazany na koalicję wyłącznie z PIS-em. Dla realizacji zmian jest w stanie wejść również w doraźną koalicję z innymi partiami, które znajdą się w sejmie aby powstała konstytucyjna większość. Dlatego podkreśla, że nie interesują go poglądy lewicowe, ani prawicowe. Chodzi o maksymalne osłabienie dotychczasowych partii sejmowych i jak największą własną reprezentację dla przeforsowania postulowanych zmian.
W domyśle kadencja takiego sejmu po wprowadzeniu zmian powinna skończyć się przed terminem, a wybory do kolejnej kadencji odbędą się już według nowych reguł i zmienionej konstytucji.
Jest to plan do którego zbędne są rozbudowane programy i obietnice wyborcze. Przekaz jest prosty rozwalić obecny system i partiokrację. Ta jego wizja jest przekonująca. Od tego trzeba zacząć, a nie skupiać się na deklaracjach programowych, które w obecnej sytuacji nie mają szans realizacji. Te będą potrzebne aby budować rząd w kolejnej kadencji po upadku sejmu z wyborów październikowych  według nowych reguł przy zmienionej konstytucji, ordynacji JOW i zmienionej ustawy o referendach. Zadanie jest bardzo trudne. Pułapki i sidła jakie będą zastawiane, aby to uniemożliwić liczne. Pozostaje mi życzyć powodzenia.
Kukizie nie daj się!

Machiavelli, Książę i broń dla poddanych

To jest druga część wybranych cytatów z Księcia. Pierwsza  link dotyczyła rozważań nad rodzajem armii przydatnych tytułowemu Księciu dla zabezpieczenia swojego kraju od wrogów zewnętrznych.  Ta wyraża poglądy Machiavellego na zbrojenie obywateli (poddanych) księcia. Rady autora zawarte w przywoływanym dziele nie zostawiają wątpliwości, że najlepsza jest armia własna, nie zaciężna i nie posiłkowa (sojusznicza). Konsekwencją tego jest jego stanowisko w sprawie uzbrojenia swoich poddanych oraz nowo przyłączonych.
"Otóż nie zdarzyło się nigdy, aby nowy książę rozbrajał swoich poddanych, przeciwnie, zawsze zbroił ich, gdy ich zastał nie uzbrojonych; broń bowiem, którą im dajesz, będzie na twe usługi, wątpliwi staną się wiernymi, wierni takimi pozostaną i z poddanych twoich zrobią się twoimi stronnikami. A ponieważ nie można wszystkich poddanych uzbroić, więc gdy dobrze świadczyć będziesz tym, którym dasz broń, z resztą ludu poczynać możesz z większą pewnością. Ta zaś różnica w postępowaniu, którą poznają na sobie, zobowiąże ich względem ciebie, inni zaś usprawiedliwią cię, uważając za rzecz konieczną, że ci są w większej cenie, którzy bardziej narażają się na niebezpieczeństwa i cięższe spełniają obowiązki."
Natomiast gdy im odbierzesz broń, zaczniesz obrażać ich, bo okażesz, że nie masz do nich zaufania, uważając ich albo za tchórzów, albo za mało wiernych, a jedna i druga opinia ściągnie na ciebie nienawiść. A ponieważ nie możesz pozostać bezbronnym, musisz uciec się do wojska najemnego, o którego wartości powiedziałem powyżej. Gdyby ono nawet było dobre, nigdy jednak nie może być takim, by zdołało obronić cię i przed potężnymi wrogami, i przed niepewnymi poddanymi. Dlatego, jak rzekłem, nowy książę w nowym księstwie zawsze organizował wojsko, i pełne są dzieje takich przykładów."
W tym cytacie autor pisząc o wojsku najemnym  ma na myśli nie tylko to, że wojsko najemne to  wojsko obce opłacane przez księcia, ale również jest nim armia złożona z własnych poddanych opłacana żołdem, czyli tzw. armia zawodowa hołubiona przez naszych obecnych książąt, a ta "nie ma  innego przywiązania ani innej pobudki, trzymającej je w polu, jak ta odrobina żołdu, który nie jest dość silnym bodźcem, by wojsko takie pragnęło umrzeć za ciebie. Najemnicy chcą bardzo być twoimi żołnierzami wtedy, gdy nie prowadzisz wojny, lecz kiedy przyjdzie wojna wolą uciec lub pójść sobie precz."

"Natomiast gdy książę zyskuje nowe państwo, które jako człon przyłącza do swego dawnego, wtedy musi rozbroić nowych poddanych z wyjątkiem tych, którzy podczas zyskiwania państwa okazali się jego stronnikami; lecz i tych trzeba z czasem przy nadarzających się sposobnościach uczynić uległymi i zniewieściałymi i tak urządzić się, by wszelki oręż twego państwa był w ręku twych własnych żołnierzy, którzy żyli przy tobie w dawnym twym państwie."

Powyższy cytat każe mocno się zastanowić nad tym kim jesteśmy dla naszego "księcia" jeżeli korzysta on z rad Machiavellego. To, że się do nich stosuje widać chociażby z tego, że jesteśmy rozbrojeni. Ze wzmożonej propagandy na rzecz  tolerancji dla zboczeńców, związków tej samej płci, sztucznego równouprawnienia, gender.  Cel jest jasny i zgodny z radami autora Księcia - ubezwłasnowolnienie i zniewieścienie polskich (i nie tylko) poddanych. Widoczne jest to również w regulacjach prawnych uzależniających nas od państwowego garnuszka, w odbieraniu praw rodzicom nad swoimi dziećmi, rozbijaniu tradycyjnych więzi rodzinnych i sąsiedzkich, niszczeniu autorytetu wiary, atomizację społeczności.
Czyż to nie jest niewolnictwo u obcego księcia? Kim jest Książę? Kim się staliśmy? Stadem bezbronnych baranów?

Machiavelli, Książę i armia

Historia, jest (powinna być) nauczycielką życia i lubi się powtarzać. Dlatego przytaczam tu kilka wybranych cytatów Mikołaja Machiavellego z jego nieśmiertelnego traktatu "Książę" dotyczących wojska, a szczególnie wojsk obcych przywoływanych przez księcia (rządu) dla wspomożenia swojego państwa w obliczu konfliktu z wrogiem. Co z tego wynikło dla tytułowych Książąt możemy przeczytać w tym dziele i uzupełnić o historie, które miały miejsce po zdarzeniach, które analizował Machiavelli. Zapraszam do przestudiowania jego traktatu i wyciągnięcia wniosków.

Książę - Niccolo Machiavelli [par. 236]
"Innym rodzajem bezużytecznych wojsk są wojska posiłkowe, to znaczy, gdy wzywa się możnego [księcia], aby swym orężem przyszedł ci z pomocą i obroną..."

Książę - Niccolo Machiavelli [par. 237]
"Takie wojsko może być nawet samo przez się pożyteczne i dobre, lecz jest zawsze niebezpieczne dla tego, który je przyzywa, gdyż jeżeli ono poniesie klęskę - ty przegrasz, jeżeli ono zwycięży - ty staniesz się jego niewolnikiem. "

Książę - Niccolo Machiavelli [par. 240]
"Cesarz konstantynopolitański, chcąc oprzeć się swym sąsiadom, wprowadził do Grecji 10 tysięcy Turków, którzy po skończeniu wojny nie chcieli jej opuścić, i to stało się początkiem niewoli Grecji u niewiernych."
Książę - Niccolo Machiavelli [par. 246]
"Pragnę także przywieść na pamięć pewną postać Starego Testamentu, która odpowiada temu przedmiotowi. Gdy Dawid ofiarował się Saulowi wystąpić do walki z Goliatem, owym napastnikiem filistyńskim, Saul, aby mu dodać ducha, uzbroił go w swą zbroję, lecz Dawid, spróbowawszy jej, zwrócił mu ją, mówiąc, że nie czuje się w niej swobodnym, więc wolał ze swą procą i nożem iść przeciw nieprzyjacielowi. W ogóle cudza zbroja albo ci spada z pleców, albo ci ciąży, albo cię gniecie."

Książę - Niccolo Machiavelli [par. 242]
" Przeto roztropny książę unikał zawsze tych rodzajów wojska, a posługiwał się własnym, i wolał raczej ze swoimi przegrać, niż z obcymi wygrać, mając to przekonanie, że zwycięstwo orężem obcym odniesione nie jest prawdziwe."

Książę - Niccolo Machiavelli [par. 252]
"Dochodzę więc do konkluzji, że bez własnego wojska żadne księstwo nie jest bezpieczne, jest ono zupełnie zdane na łaskę losu, nie mając tej mocy, która by w czasie niedoli jego obronę stanowiła."

Książę - Niccolo Machiavelli [par. 236] "Przyczyną tego jest to, że nie ma ono innego przywiązania ani innej pobudki, trzymającej je w polu, jak ta odrobina żołdu, który nie jest dość silnym bodźcem, by wojsko takie pragnęło umrzeć za ciebie. Najemnicy chcą bardzo być twoimi żołnierzami wtedy, gdy nie prowadzisz wojny, lecz kiedy przyjdzie wojna wolą uciec lub pójść sobie precz."

Jeden ze znanych blogerów nawołuje "Ludzie myślcie to nic nie boli" ... to chyba [Ufka]..., a może jednak nie .. potem zaboli, dla niektórych śmiertelnie.

Wróg u bram

Ukołysani względnym bezpieczeństwem naszej części Europy od ostatniej dekady ubiegłego wieku zapomnieliśmy, że wróg jednak istnieje i lada chwila może załomotać do naszych bram. Ukraina i związane z tym zarzewie konfliktu zbrojnego, który może objąć nasze terytorium stawia pod znakiem zapytania dotychczasowe koncepcje obrony i tego jaką armię powinniśmy mieć, aby skutecznie bronić się przed agresją z zewnątrz.
Ekipa rządowa już wydaje komunikaty, że armię trzeba doinwestować i wzmocnić nowoczesnym sprzętem, rozbudową poszczególnych rodzajów wojsk. W związku z tym zapowiada zwiększenie środków na obronność o kilkanaście miliardów złotych w najbliższym czasie.
Nasuwa się jednak pytanie czy zakup kolejnych samolotów, czołgów, wyrzutni rakietowych polepszy nasze możliwości i przedłuży znacząco opór przeciwko takiej armii jak np. rosyjska. Porównanie siły nie tylko armii rosyjskiej z armią polską prowadzić musi do wniosku, że nawet zwiększenie liczby nowoczesnych samolotów, czołgów, czy środków obrony przeciwlotniczej i tak nie zapobiegnie naszej szybkiej przegranej w starciu z armiami liczebniejszymi i posiadającymi więcej nowoczesnego, ofensywnego uzbrojenia. 
Obecnie obowiązująca doktryna obronna zakłada, że w starciu z silniejszym przeciwnikiem powinniśmy aktywnie stawić opór przez około dwa tygodnie, aby doczekać się odsieczy od naszych sojuszników. Nie wdając się w dywagacje czy te dwa tygodnie oporu są możliwe w wykonaniu naszej armii nie sposób zadać pytania, czy nasi sojusznicy nie zostawią nas tak jak w roku 1939? Czy ich działania nie będą polegały głównie na wydawaniu oświadczeń oraz działaniach politycznych i propagandowych, żeby uzyskać czas na przegrupowanie i w najgorszym dla nas przypadku zaakceptowaniu skutków agresji?
 Jaki więc powinien być preferowany model polskiej obrony, aby opór przedłużyć, a przeciwnikowi koszty zajęcia naszego terytorium podnieść do poziomu w którym nieopłacalna byłaby jego okupacja?
Według mnie jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest rozbudowa jednostek obrony terytorialnej opartych na wzorcach szwajcarskich, amerykańskich i innych  krajów zachodnich. Jest to najtańszy ze skutecznych sposobów budowy potencjału obronnego państwa. Wymaga on jednak woli politycznej rządu i klasy politycznej, której realizacja zmusza polityków do upodmiotowienia obywateli. Upodmiotowienia poprzez uznanie, że obywatel zdolny i obowiązany do obrony państwa musi otrzymać odpowiednie przeszkolenie i prawo do posiadania broni. Terytorialne zbrojne związki obywateli są siłą z którą rządzący muszą się liczyć. Nie wystarczy im wtedy ćwiczenie pijaru, aby uprawiać własną politykę. Rząd stanie się reprezentacją obywateli uwzględniającą ich potrzeby i aspiracje, a nie nadzorcą stada bezbronnej owczarni, którą można wydać na rzeź samemu salwując się ucieczką.
Jeszcze jest czas na takie rozwiązanie, a obecnych polityków poznamy po czynach w tej dziedzinie. Ja w każdym razie nie zagłosuję na żadnego z nich jeżeli w programach nie ogłoszą postulowanych w tej notce zmian będących papierkiem lakmusowym ich prawdziwych intencji i poglądów na społeczeństwo oraz sposobu na sprawowanie władzy.

Lyx, po co się trudzić formatowaniem tekstu?

 Lyx został stworzony dla tych, którzy nie chcą uczyć się Latex-a. Chcą po prostu zainstalować program i go używać. Nie ma potrzeby dobierania czcionek, klepania wielokrotnie spacji, tabulatora, entera, bo program po prostu na to nie pozwala. Sam "wie" kiedy dodać odstępy, powiększyć i wytłuścić czcionkę, zacząć tekst od nowej strony itd. Twórcy Lyx-a określili go jako WYSIWYM, czyli "To Co Widzisz Jest Tym Co Miałeś Na Myśli". Jest darmowy!
Ponad 90% użytkowników edytorów  do pisania używa Worda (WYSIWYG) z pakietu Microsoft Office, lub jego darmowych odpowiedników. W przypadku pisania krótkich pism, czy też opracowań nie wymagających podziału tekstu na struktury w rodzaju część, rozdział, sekcję itd. w którym zbędne są spisy treści, tabel, rysunków wybór Worda jest efektywny, a efekty pracy co najmniej zadowolające.
Sytuacja zmienia się jednak przy pisaniu długich raportów, opracowań, prac licenjackich, magisterskich itp. przy których wymaga się struktury i spisów . Lyx i inne oparte na LaTeXu edytory mają to do siebie, że formatują tekst zgodnie z zasadami sztuki edytorskiej, a piszący skupia się na treści tego co pisze i oznaczeniu, że jest to np. rozdział, część itd. zostawiając formatowanie zaszytym i używanym stylom.
Każdy kto pisał takie prace używając Worda wie, że  nanosząc wymagane poprawki zmienia numeracje stron, a co za tym idzie musi poprawić spisy bo te stają się nieaktualne. Jest to przy długich pracach nie mniej pracochłonne, niż samo napisanie pracy. W LyX odbywa się to automatycznie i można mieć pewność, że wszystkie poprawki są przeniesione na spisy i nie ma konieczności ich ponownej weryfikacji.
Użytkownik Lyxa ma do dyspozycji obszar roboczy nie odbiegający zbytnio wyglądem od zwykłych edytorów. Ten obszar roboczy służy jednak tylko do pisania i określenia  struktury pracy. Wygląd ostateczny utworzonego dokumentu wybiera się przez podgląd. Wtedy dopiero można obejrzeć piekne efekty swojej pracy. Lyx ma oczywiście swoje dodatkowe narzędzia do formatowania, ale ich używanie jest raczej sporadyczne.

Tak jak w Latex-u siłą Lyx-a jest możliwość wstawiania i edycji wzorów matematycznych, tabel, grafiki, przypisów, stopek itd. Efekty to elegancki, profesjonalny efekt końcowy.

Prezentacja w JessyInk - kilka uwag

JessyInk to świetny sposób na tworzenie prezentacji z udziałem prelegenta. Ma ona podkreślać i ilustrować najważniejsze myśli jakie chce przekazać. Dlatego należy ją skonstruować prosto i przejrzyście. Nie będę tutaj opisywał sposobów na tworzenie dobrej prezentacji, ale posłużę się porównaniami odnosząc się do innych programów w których takie pokazy się buduje.
Za wzór strukturalnej przejrzystości i możliwej zwięzłości przekazu uchodzą prezentacje tworzone za pomocą LaTeX-owej klasy Beamer. To potężne narzędzie wymaga jednak znajomości kodowania w TeXu, a tym samym dla przeciętnych klikaczy kojarzy się z czarną magią. Oczywiście dla chcącego to nie przeszkoda. Trzeba jednak przyswoić sobie pewne techniki i poćwiczyć  wyobraźnię. Efekty są olśniewające. Przykład tutaj. Proszę teraz wyobrazić sobie zrobienie tego samego w PowerPoint. Pewnie można, pytanie tylko w jakim czasie i czy sama prezentacja nie pożre wszystkich zasobów komputera na którym będzie wyświetlana wskutek przeładowania pamięci efektami, mnogością obiektów i swoją objętością. Beamer to rozwiązanie eleganckie i precyzyjne. Nie ma jednak tego co ma Prezi i JessyInk, bo jest fantastycznym narzędziem wyłącznie do prezentacji liniowych i nie wspiera zastosowanej w wymienionych przestrzeni mapy, inaczej zwanej przestrzenią 2,5D. Ta sama uwaga dotyczy PowerPointa. 
JessInk  wykorzystując przestrzeń mapy umożliwia stosowanie klasycznego układu slajdów i użycia  obu możliwości w jednej prezentacji. Efekty znane z Prezi oraz logika i precyzja układu slajdów tworzą zupełnie nowe możliwości ilustrowania wykładu. Np. obiekty typu tabele i wykresy  mogą znajdować się na slajdzie i wokół niego. Jeżeli zajdzie konieczność odwołania się do nich to zawsze można je pokazać. Nie przerywając przy tym prezentacji dla gorączkowego przełączania się do innej aplikacji, szukania pliku i odpowiedniego folderu, bowiem obiekty w JessyInk niezależnie od położenia mogą zostać zdefiniowane wg kolejności pokazywania. Mogą też zostać nie przydzielone asekurując konieczność ich demonstracji. Powrót do określonego slajdu podczas prezentacji realizujemy przez naciśnięcie litery "i" na klawiaturze. Pokazuje się wówczas ekran z miniaturami slajdów, kliknięcie na jednej z nich powoduje wyświetlenie slajdu na ekranie. Wybranie z klawiatury litery "d" stwarza możliwość rysowania na ekranie prezentacji. Można wybrać grubość lini, i jej kolor. Grubość lini to cyfry 1 do 6, a kolory to litery b-niebieski, y-żółty, r-czerwony g-zielony itp.
Próbka krótkiej prezentacji tutaj i tutaj, dłuższej i rozbudowanej tutaj, krótki poradnik tutaj.