niedziela, 26 października 2025

Setki tysięcy płonących czarownic to bzdury



Wstęp

Procesy o czary stanowią jeden z najbardziej kontrowersyjnych i często błędnie interpretowanych rozdziałów w historii Europy. Przez wieki narosło wokół nich wiele mitów i nieporozumień, które do dziś kształtują powszechne wyobrażenia o skali i charakterze tego zjawiska. W powszechnej świadomości funkcjonuje obraz średniowiecznego Kościoła katolickiego masowo palącego na stosach niewinne kobietyoskarżone o czary. Tymczasem współczesne badania historyczne malują znacznie bardziej złożony obraz, który często przeczy utartym przekonaniom.

Niniejsza notka ma na celu przedstawienie rzeczywistej skali procesów o czary w Europie, z uwzględnieniem podziału na kraje oraz różnic między działaniami inkwizycji katolickiej a sądów w krajach protestanckich. Analiza opiera się na najnowszych badaniach historycznych, które znacząco zrewidowały wcześniejsze szacunki dotyczące liczby ofiar. 

Ponadto, tekst omawia przyczyny procesów o czary oraz różnice w podejściu do tego zjawiska w różnych częściach Europy.

Tło historyczne 

Początki procesów o czary 

Wbrew powszechnemu przekonaniu, większość procesów o czary nie miała miejsca w średniowieczu, lecz w okresie wczesnej nowożytności (XV-XVIII wiek). W średniowieczu kary za praktyki magiczne były stosunkowo łagodne – najczęściej ograniczały się do wygnania z miasta lub grzywny. Jak zauważa historyk Wacław Uruszczak, w IX wieku w państwie Franków za sporządzenie trucizny trafiało się na kilka lat do więzienia lub delikwenta po prostu wydalano z parafii. W Bawarii za tę samą przewinę karano grzywną w wysokości 12 solidów.

Sytuacja zaczęła się zmieniać w XV wieku, kiedy papież Mikołaj V w liście do Hugunesa Lenoira, inkwizytora na Francję, przekazał inkwizycji prawo do zajmowania się wszystkimi przypadkami praktyk magicznych i czarów, nawet jeśli nie trąciły jawnie herezją. Wcześniej dokument wydany w 906 roku – Canon Episcopi – nakazywał, abyludzi uprawiających wróżbiarstwo i praktyki czarownicze wypędzano z gminy, jednak o karze śmierci nie było mowy.

Przełomowym momentem było wydanie w 1486 roku dzieła „Młot na czarownice" (Malleus Maleficarum) autorstwa dominikanów Heinricha Kramera (Institorisa) i Jakoba Sprengera. Książka ta, wielokrotnie wznawiana (w Polsce wydana po raz pierwszy w 1614 roku), stała się na kolejne trzy stulecia podręcznikiem dla inkwizytorów i sędziów świeckich. Autorzy głosili w niej, że czary są przyrodzoną skłonnością kobiet, które – z natury łatwowierne i lekkomyślne – są bardziej podatne na podszepty diabła.

Apogeum prześladowań 

Największe nasilenie procesów o czary przypadło na lata 1570-1630, co zbiegło się z okresem reformacji i kontrreformacji. Był to czas głębokich niepokojów religijnych i społecznych w Europie. Jak zauważają historycy, procesy o czary można tłumaczyć mechanizmem „kozła ofiarnego" – pod koniec średniowiecza społeczeństwa europejskie przechodziły zmiany gospodarcze, polityczne i społeczne, a oskarżanie kobiet o czary stanowiło sposób na wyjaśnienie nieszczęść i klęsk żywiołowych.

Warto podkreślić, że procesy o czary nie były domeną wyłącznie sądów kościelnych. W wielu krajach, zwłaszcza po reformacji, sprawy te przejęły sądy świeckie. Na przykład w Polsce po 1563 roku, gdy antyklerykalnie nastawiona szlachta zakazała egzekucji wyroków sądów kościelnych, procesy o czary były prowadzone głównie przez sądy miejskie.

Statystyki egzekucji 

Dane liczbowe według regionów 

Współczesne badania historyczne znacząco zrewidowały wcześniejsze szacunki dotyczące liczby ofiar procesów o czary. W okresie oświecenia i XIX wieku rozpowszechniano informacje o 9 milionach kobiet spalonych na stosach. Tymczasem najnowsze badania wskazują, że liczba ta była wielokrotnie mniejsza. Przybliżone statystyki dotyczące liczby procesów o czary i egzekucji w poszczególnych regionach Europy w okresie 1450-  1750 przedstawiają się następująco:

RegionLiczba procesówLiczba egzekucji
Wyspy Brytyjskie i Ameryka Północna~5000~1500-2000
Cesarstwo (Niemcy, Niderlandy, Szwajcaria, Lotaryngia, Austria i Czechy)~50 000~25 000-30 000
Francja~3000~1000
Skandynawia~5000~1700-2000
Europa Środkowa i Wschodnia (Polska i Litwa, Węgry i Rosja)~7000~2000
Europa Południowa (Hiszpania, Portugalia i Włochy)~10 000mniej niż 1000
Łącznie~80 000~35 000

Jak widać, łączna liczba egzekucji w całej Europie szacowana jest obecnie na około 35000, co stanowi zaledwie ułamek wcześniej podawanych liczb. Co więcej, dane te obejmują okres 300 lat, co dodatkowo pokazuje, że skala zjawiska była znacznie mniejsza niż sugerowano w przeszłościi.

Inkwizycja katolicka vs kościoły protestanckie

Wbrew powszechnemu przekonaniu, większość egzekucji za czary miała miejsce nie w krajach katolickich, lecz protestanckich. Geograficznie około 2/3 wszystkich egzekucji przypada na dwa kraje – Niemcy (15-26 tys.) i Szwajcarię (4-10 tys.), które w znacznej części były protestanckie. Kolejne miejsca zajmują: Francja (1-5 tys.), Skandynawia (około 2 tys.), Szkocja, Czechy i Austria (po 1-2 tys.). Znacznie mniej egzekucji odnotowano w Anglii, na Węgrzech, w Holandii, we Włoszech i na Półwyspie Iberyjskim po kilkaset).

Co ciekawe, w Hiszpanii, gdzie działała najsłynniejsza inkwizycja, poza Krajem Basków przestano polować na czarownice już w XVI wieku. Inkwizycja hiszpańska często hamowała procesy o czary, a nie je podsycała. W krajach prawosławnych procesy o czary praktycznie nie występowały.

Przypadek Polski

Dane dotyczące procesów o czary w Polsce są przedmiotem kontrowersji. Przez długi czas jedynym źródłem informacji była książka Bohdana Baranowskiego z 1952 roku, według której na terenach przedrozbiorowej etnicznej Polski spalono około 10 tysięcy czarownic, a 15-20 tysięcy na Śląsku.

Nowsze badania Małgorzaty Pilaszek z 2008 roku („Procesy o czary w Polsce w wiekach XV-XVIII") znacząco zrewidowały te liczby. Autorka odnalazła w źródłach z epoki wzmianki o 867 procesach na terenie przedrozbiorowej „Korony", w których sądzonych było łącznie 1316 osób, z których stracono 558. Dane dla Prus Książęcych (obecne Mazury i obwód kaliningradzki) ustalone przez Jacka Wijaczkę wskazują na łącznie 167 egzekucji.

Ponieważ większość dawnych akt sądowych została zniszczona w czasie II wojny światowej, rzeczywista liczba egzekucji za czary w Polsce była zapewne wyższa. Szacunki wahają się od 1,5-2 tysięcy do 5 tysięcy, co i tak jest znacznie mniej niż wcześniej podawane 10-15 tysięcy.

Warto podkreślić, że w Polsce procesy o czary nasiliły się dopiero w XVII wieku, po reformacji. Większość spraw miała miejsce w Wielkopolsce (37,6%) i Prusach Królewskich (21,1%). Szczególnie intensywne prześladowania miały miejsce w Księstwie nyskim, gdzie w latach 1622-1684 spalono co najmniej 250 kobiet i dziewczynek.

Przyczyny procesów o czary i różnice w podejściu

Czynniki społeczno-kulturowe

Procesy o czary można tłumaczyć wieloma czynnikami społecznymi, kulturowymi i religijnymi:

1. Niepokoje religijne - okres reformacji i kontrreformacji sprzyjał poszukiwaniu wrogów wewnętrznych i zewnętrznych.

2. Kryzys gospodarczy - nieurodzaje, epidemie i wojny prowadziły do poszukiwania winnych nieszczęść.

3. Mizoginizm - większość oskarżonych stanowiły kobiety, co odzwierciedlało patriarchalną strukturę ówczesnych społeczeństw.

4. Konflikty lokalne - oskarżenia o czary często wynikały z sąsiedzkich sporów i zawiści.

5. Rozwój demonologii - publikacje takie jak „Młot na czarownice" dostarczały teoretycznych podstaw do prześladowań.

Różnice między krajami katolickimi a protestanckimi 

Istniały znaczące różnice w podejściu do procesów o czary między krajami katolickimi a protestanckimi:

1. Kraje katolickie - inkwizycja, wbrew powszechnym wyobrażeniom, często hamowała nadgorliwość lokalnych społeczności. Wymagała solidnych dowodów i stosowała się do określonych procedur. W Hiszpanii inkwizytorzy byli często sceptyczni wobec oskarżeń o czary, traktując je jako przejaw zabobonu.

2. Kraje protestanckie - po odrzuceniu autorytetu papieża i hierarchii kościelnej, lokalne społeczności miały większą swobodę w ściganiu domniemanych czarownic. Reformacja, odrzucając wiele katolickich praktyk jako zabobonne, paradoksalnie wzmocniła wiarę w realność czarów jako działania diabła.

3. Różnice proceduralne - w Anglii tortury były zakazane, co ograniczało liczbę przyznań się do winy, podczas gdy w Szkocji i na kontynencie europejskim były powszechnie stosowane.

Koniec procesów o czary

Procesy o czary zaczęły zanikać w XVIII wieku wraz z rozwojem racjonalizmu i oświecenia. W Anglii i Szkocji czary były przestępstwem aż do 1736 roku, ale ostatnią egzekucję przeprowadzono w roku 1684. W Polsce ostatni wyrok śmierci za czary wykonano w 1775 roku w Doruchowie, choć niektórzy historycy kwestionują autentyczność tego przypadku.

Warto zauważyć, że to właśnie oświeceniowi myśliciele, często krytyczni wobec Kościoła, rozpowszechnili mit o milionach ofiar inkwizycji, który utrzymuje się w świadomości społecznej do dziś, mimo że został obalony przez współczesne badania historyczne.

Podsumowanie

Analiza historyczna i statystyczna procesów o czary w Europie prowadzi do kilku ważnych wniosków:

1. Skala zjawiska - liczba ofiar procesów o czary była znacznie mniejsza niż sugerowano w przeszłości. Współczesne badania wskazują na około 35 000 egzekucji w całej Europie w okresie 300 lat, a nie miliony, jak twierdzono wcześniej.

2. Chronologia - wbrew powszechnym przekonaniom, większość procesów o czary miała miejsce nie w średniowieczu, lecz w okresie wczesnej nowożytności (XV-XVIII wiek), ze szczególnym nasileniem w latach 1570-1630.

3. Podział wyznaniowy - większość egzekucji (około 2/3) przeprowadzono w krajach protestanckich, a nie katolickich. Inkwizycja katolicka, zwłaszcza w Hiszpanii, często hamowała procesy o czary, a nie je podsycała.

4. Podział geograficzny - najwięcej egzekucji miało miejsce w Niemczech i Szwajcarii, znacznie mniej we Francji, Skandynawii i Europie Środkowo-Wschodniej, a najmniej w Europie Południowej i krajach prawosławnych.

5. Przyczyny - procesy o czary wynikały z wielu czynników, w tym niepokojów religijnych, kryzysów gospodarczych, mizoginizmu i konfliktów lokalnych.

Współczesne badania historyczne znacząco zrewidowały nasze rozumienie procesów o czary w Europie. Obalają one wiele mitów i stereotypów, pokazując, że rzeczywistość była znacznie bardziej złożona niż sugerują popularne wyobrażenia. Nie umniejsza to oczywiście tragicznego losu tysięcy niewinnych ofiar, które zginęły w wyniku zabobonu i nietolerancji, ale pozwala lepiej zrozumieć kontekst historyczny i społeczny tego zjawiska.


sobota, 25 października 2025

Zbrodnia Założycielska III RP? Co o transformacji mówi zamordowanie ks. Popiełuszki

 



Po ponad 40 latach od śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, oficjalna wersja jego zabójstwa, znana z procesu toruńskiego, okazuje się być starannie skonstruowaną dezinformacją. Wgłębianie się w kulisy tej zbrodni ujawnia nie tylko jej prawdziwych sprawców, ale także ukryte mechanizmy władzy, które ukształtowały fundamenty III Rzeczypospolitej. Głębsze zrozumienie tej sprawy zawdzięczamy ustaleniom dr. Leszka Pietrzaka, którego unikalna perspektywa wynika z dostępu do akt śledztwa IPN, protokołów Biura Politycznego KC PZPR oraz bezpośredniego doświadczenia jako analityka służb specjalnych (UOP) i członka komisji weryfikacyjnej WSI. Jego analiza demaskuje operację, której konsekwencje odczuwamy do dziś.

--------------------------------------------------------------------------------

1. Demontaż Oficjalnej Wersji – Kłamstwo Toruńskie

Streszczenie Wersji Oficjalnej

Oficjalna wersja, ustalona podczas procesu w Toruniu w 1985 roku, wskazywała jako bezpośrednich sprawców morderstwa trzech funkcjonariuszy IV Departamentu MSW: Grzegorza Piotrowskiego, Waldemara Chmielewskiego i Leszka Pękalę. Ich przełożony, pułkownik Adam Pietruszka, został skazany za sprawstwo kierownicze. Ta narracja, przedstawiona opinii publicznej jako akt sprawiedliwości, przez dekady blokowała poznanie prawdy.

Podważenie Scenariusza Kiszczaka

Jak wynika z ustaleń dr. Leszka Pietrzaka, wersja toruńska była scenariuszem napisanym i wyreżyserowanym od początku do końca przez generała Czesława Kiszczaka, ówczesnego szefa MSW. Kluczowa teza, która wyłania się z akt śledztwa, jest prosta i wstrząsająca: grupa Piotrowskiego była odpowiedzialna jedynie za porwanie i pobicie księdza, ale nie za jego śmierć. Stworzono teatr sądowy, aby skazać wykonawców niższego szczebla i zamknąć sprawę, chroniąc prawdziwych morderców i ich mocodawców.

2. Prawdziwi Sprawcy i Prawdziwe Miejsce Męczeństwa

Dwa Komanda Śmierci

Analiza materiałów dowodowych wskazuje, że operacja była znacznie bardziej złożona i angażowała różne struktury siłowe PRL. Uprowadzony przez grupę Piotrowskiego ksiądz Jerzy został przekazany drugiemu, wojskowemu komandu. Tą drugą ekipą byli oficerowie Wojskowej Służby Wewnętrznej (WSW), czyli wojskowego kontrwywiadu. Kiszczak, który fundamentalnie nie ufał służbom cywilnym (tzw. „niebieskim”), do operacji o najwyższym znaczeniu preferował kadry wojskowe („zielonych”), nad którymi miał pełną kontrolę.

Bunkier w Kazuniu Polskim

Prawdziwym miejscem męczeństwa ks. Popiełuszki nie była tama we Włocławku na Wiśle, lecz bunkier w Kazuniu Polskim, usytuowany na terenie jednostki wojskowej. To tam, w miejscu niedostępnym dla postronnych, kapłan był torturowany przez około pięć dni. Wojskowi oprawcy mieli jeden cel – złamać go psychicznie i fizycznie.

Milcząca Wiedza Episkopatu

Co szokujące, o lokalizacji bunkra w Kazuniu wiedziały najwyższe władze kościelne. Dr Pietrzak przywołuje fakt, że prymas Józef Glemp co roku przyjeżdżał modlić się do tego właśnie bunkra. Dowodzi to, że Kościół znał prawdę o prawdziwym miejscu kaźni, jednak z niejasnych powodów nigdy publicznie nie podważył oficjalnej wersji toruńskiej.

3. Diabelski Plan Kremla – Cel Operacji: Watykan

Werbunek, nie Morderstwo

Nadrzędnym celem operacji, która według dr. Pietrzaka była nadzorowana przez V zarząd KGB (odpowiedzialny za zwalczanie Kościoła), nie było zamordowanie ks. Popiełuszki. Sowieci chcieli doprowadzić go do stanu, który określali jako „bliskość śmierci”. Chodziło o brutalne tortury, które miały złamać jego ducha i zmusić go do podpisania zobowiązania do współpracy.

Agent w Otoczeniu Jana Pawła II

Ostateczny cel Sowietów był iście diabelski. Po zwerbowaniu, ks. Popiełuszko miał zostać wysłany do Rzymu. Jako kapłan-męczennik, który cudem przetrwał bestialskie tortury komunistów, zyskałby ogromne zaufanie i niemal natychmiastowy, bezpośredni dostęp do papieża Jana Pawła II. W ten sposób stałby się bezcennym źródłem informacji dla KGB, ulokowanym w najbliższym otoczeniu człowieka, którego Kreml próbował zabić w 1981 roku.

Dlaczego Plan Się Nie Udał

Plan spalił na panewce nie tylko z powodu prozaicznej niekompetencji i brutalności oprawców. Oficerowie WSW, będąc pod wpływem alkoholu, „przesadzili” z torturami i doprowadzili do śmierci księdza. Jednak ostateczną porażką ich diabelskiego planu była niezwykła siła ducha kapłana. Fakt, że ks. Jerzy Popiełuszko przetrwał pięć dni niewyobrażalnych katuszy, nie ulegając swoim katom, stanowi jego duchowe zwycięstwo w obliczu absolutnego zła i ostateczny dowód jego świętości.

4. Od Mordu do Okrągłego Stołu – Narodziny Nowego Systemu

Zbrodnia jako Katalizator Zmian

Impulsem do zintensyfikowania działań przeciwko kapłanowi był rozkaz wydany w gangsterskim stylu przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego, który powiedział do Kiszczaka: „Zrób coś z nim żeby przestał szczekać”. Jednak śmierć ks. Popiełuszki stała się punktem zwrotnym dla samego Kiszczaka. Generał zrozumiał, że stare, siłowe metody terroru przestały być skuteczne i mogą doprowadzić do niekontrolowanego wybuchu społecznego. Zbrodnia ta, zamiast zastraszyć, zjednoczyła i zradykalizowała Polaków.

"Zespół Trzech" i Plan Awaryjny

Wkrótce po morderstwie Kiszczak powołał tzw. „zespół trzech”, w skład którego weszli Stanisław Ciosek, Jerzy Urban i gen. Władysław Pożoga. Ich zadaniem było opracowanie planu awaryjnego na wypadek upadku komunizmu. Plan ten zakładał podjęcie kontrolowanych rozmów z wyselekcjonowaną, „konstruktywną” częścią opozycji.

Okrągły Stół jako "Szwindel"

Jak określa to dr Pietrzak, rozmowy w Magdalence i przy Okrągłym Stole były w istocie „szwindlem”. Celem Kiszczaka nie była budowa demokracji, ale przeprowadzenie operacji politycznej, która polegała na oddaniu części władzy i odpowiedzialności za państwo przy jednoczesnym zachowaniu „pakietu kontrolnego”. Ostatecznym symbolem upokarzającej natury tego układu był fakt, że negocjacje toczyły się w sytuacji, gdy teczka tajnego współpracownika lidera opozycji znajdowała się „w prywatnej szafie” jego partnera w rozmowach, generała Kiszczaka. Komuniści i aparat służb specjalnych mieli zachować kontrolę nad resortami siłowymi, sądownictwem oraz kluczowymi obszarami biznesu.

5. Mechanizmy Utrwalania Władzy: Milczenie, Szantaż i Blokowanie Prawdy

Do dziś pełne wyjaśnienie zbrodni jest blokowane przez mechanizmy stworzone jeszcze przez Kiszczaka i utrwalone w III RP. Zastosowano tu przećwiczony już wcześniej scenariusz, którego skuteczność reżim sprawdził podczas tuszowania mordu na Grzegorzu Przemyku.

  1. Rola Kościoła i "Niechęć" Opozycji: Ani Kościół, ani elity solidarnościowe nie były zainteresowane podważaniem wersji toruńskiej. Kiszczak, ustawiając Kościół w roli świadka i gwaranta porozumień Okrągłego Stołu, skutecznie związał mu ręce. Demontaż kłamstwa toruńskiego podważyłby wiarygodność całego układu. Dodatkowym czynnikiem była obawa przed ujawnieniem skali agentury w szeregach kościelnych, która mogłaby wyjść na jaw przy okazji rzetelnego śledztwa.
  2. Tworzenie "Brudnej Wspólnoty": Kiszczak stosował metodę polegającą na wciąganiu różnych osób w krąg współodpowiedzialności poprzez dzielenie się z nimi tajną wiedzą. Dr Pietrzak podaje przykład prof. Ewy Łętowskiej, ówczesnej Rzecznik Praw Obywatelskich. Otrzymywała ona od szefa MSW dokumenty dotyczące sprawy, stając się milczącym świadkiem manipulacji. Dr Pietrzak pyta retorycznie: dlaczego, jako RPO, nigdy nie zapytała Kiszczaka, z jakiego powodu rzekomo zakończona i osądzona sprawa wymaga dalszej, intensywnej inwigilacji skazanych i ich rodzin?
  3. Ciągła Inwigilacja i Strach Kiszczaka: Nawet po procesie toruńskim aparat Kiszczaka bezustannie inwigilował skazanych i ich rodziny, panicznie bojąc się przecieku. Szczególnie obsesyjnie śledzono rodzinę płk. Pietruszki, który czuł się niesłusznie wrobiony, protestując, że „generałowie mu wydawali rozkazy” i jest kozłem ofiarnym, mającym zapobiec „pułuczowi generalskiemu”. Funkcjonariusze MSW przeszukiwali jego dom i działkę, rozrywając ściany w poszukiwaniu rzekomo ukrytego, 90-stronicowego elaboratu na temat prawdziwych kulis zbrodni.
  4. Blokowanie Śledztwa w Wolnej Polsce: Po 1989 roku śledztwo było systematycznie torpedowane. W latach 90. odsunięto od niego zdeterminowanego prokuratora Andrzeja Witkowskiego. Dr Pietrzak przytacza także swoją rozmowę z obecnym prokuratorem IPN prowadzącym sprawę, który miał mu wprost sugerować „utratę pamięci” w sprawie wątku wojskowego. Celem miało być wyłączenie niewygodnych dowodów i ostateczne umorzenie śledztwa.

--------------------------------------------------------------------------------

Wnioski: Dlaczego Prawda o tej Zbrodni jest Kluczowa dla Polski Dziś?

Zbrodnia na ks. Jerzym Popiełuszce nie była odosobnionym aktem przemocy zdegenerowanych funkcjonariuszy. Była to operacja służb specjalnych o głębokim znaczeniu politycznym – „zbrodnia założycielska” III RP. Jej niepełne rozliczenie i utrwalenie „kłamstwa toruńskiego” pozwoliło dawnym strukturom siłowym zachować zakulisową kontrolę nad kluczowymi obszarami państwa. Miało to bezpośrednie przełożenie na patologie transformacji oraz permanentny kryzys wymiaru sprawiedliwości. Najbardziej jaskrawym przykładem jest afera FOZZ, w której ogromna część zrabowanych pieniędzy posłużyła do sfinansowania magistrali jamalskiej – gazociągu, który na pół wieku uzależnił energetycznie Polskę od Rosji. W ten sposób zbrodnia założycielska dała początek finansowemu fundamentowi postkomunistycznego establishmentu i jednocześnie aktowi zdrady polskiej suwerenności. Jak konkluduje dr Pietrzak, ujawnienie całej prawdy o tej sprawie zmieniłoby całą ocenę PRL i komunizmu. I właśnie dlatego jest tak silnie blokowane do dziś.

czwartek, 23 października 2025

Pogarda wobec polskiej ludności Wołynia: Analiza historyczna i współczesna



Niniejsza analiza przedstawia dowody na potwierdzenie tez o systematycznej pogardzie wobec polskiej ludnościo Wołynia ze strony władz podziemnych i Armii Krajowej podczas II wojny światowej, oraz kontynuacji tej postawy we współczesnej polityce polskiej. Badanie opiera się na analizie źródeł historycznych, dokumentów, świadectw oraz współczesnych działań politycznych, ze szczególnym uwzględnieniem postawy Prezydenta Andrzeja Dudy i działań księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.

Kluczowe ustalenia wskazują na głębokie uwarunkowania klasowe i społeczne, które doprowadziły do marginalizacji chłopskiej ludności Wołynia zarówno w okresie międzywojennym, jak i podczas zbrodni wołyńskiej. Analiza współczesnych wydarzeń ujawnia kontynuację tych wzorców w postaci systematycznego regresu w upamiętnieniu ofiar oraz uległości wobec ukraińskich władz kosztem godności polskich ofiar.

1. Wprowadzenie

Zbrodnia wołyńska, będąca jednym z najtragiczniejszych epizodów w historii polsko-ukraińskich stosunków, pozostaje do dziś źródłem kontrowersji nie tylko w kontekście międzynarodowym, ale również w ramach polskiej debaty historycznej i politycznej. Podczas gdy oficjalna narracja skupia się na samej zbrodni i jej sprawcach, znacznie mniej uwagi poświęca się analizie postaw polskich elit wobec zagrożonej ludności oraz mechanizmów, które doprowadziły do jej opuszczenia w obliczu zagłady.

Niniejsza analiza stawia tezę, że zbrodnia wołyńska była nie tylko rezultatem ukraińskiego nacjonalizmu, ale również konsekwencją głęboko zakorzenionych wzorców pogardy polskich elit wobec chłopskiej ludności Kresów. Ta pogarda, mająca swoje korzenie w strukturach społecznych II Rzeczypospolitej, przełożyła się na konkretne decyzje i zaniechania ze strony Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej, które w krytycznym momencie porzuciły ludność wiejską na pastwę ukraińskich nacjonalistów.

Współczesne echa tej postawy można obserwować w działaniach polskich władz, szczególnie w postawie Prezydenta Andrzeja Dudy wobec kwestii upamiętnienia ofiar zbrodni wołyńskiej. Analiza jego działań oraz reakcji na postulaty środowisk kresowych ujawnia kontynuację wzorców marginalizacji i lekceważenia, które charakteryzowały polskie elity już w latach czterdziestych XX wieku.

Szczególną rolę w ujawnieniu tych mechanizmów odegrał ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, którego wieloletnia walka o godne upamiętnienie ofiar i ich pochówek napotkała na systematyczny opór zarówno ze strony władz państwowych, jak i kościelnych. Jego działania i doświadczenia stanowią współczesne świadectwo trwałości wzorców wykluczenia i marginalizacji, które doprowadziły do tragedii wołyńskiej.

2. Historyczne korzenie pogardy wobec chłopów na Kresach

2.1. Struktury społeczne II Rzeczypospolitej

Aby zrozumieć mechanizmy, które doprowadziły do porzucenia ludności Wołynia przez polskie elity, należy sięgnąć do głębszych struktur społecznych charakteryzujących II Rzeczpospolitą. Jak trafnie zauważył Daniel Beauvois, badacz stosunków społecznych na Kresach:

"drobni właściciele stali się przedmiotem takiej pogardy, że każdy mógł ich sponiewierać, obedrzeć i zamienić na poddanych" [1]

Ta obserwacja ujawnia fundamentalną prawdę o charakterze stosunków społecznych na wschodnich rubieżach Polski międzywojennej. Chłopi, stanowiący zdecydowaną większość ludności polskiej na Wołyniu, znajdowali się na samym dole hierarchii społecznej, pozbawieni rzeczywistego wpływu na decyzje polityczne i traktowani przez elity jako masa do manipulacji, a nie pełnoprawni obywatele zasługujący na ochronę.

Struktura ta miała swoje głębokie korzenie historyczne. Jak wskazują badania, "chłopi na Wołyniu byli postrzegani jako ludność drugiej kategorii, co skutkowało brakiem realnej reprezentacji ich interesów zarówno w II RP, jak i w strukturach podziemia podczas wojny" [2]. Ten brak reprezentacji nie był przypadkowy, lecz wynikał z świadomej polityki elit, które postrzegały chłopów jako narzędzie do realizacji własnych celów politycznych, a nie jako podmiot wymagający ochrony i wsparcia.

2.2. Mechanizmy wykluczenia w okresie międzywojennym

Polityka narodowościowa II Rzeczypospolitej wobec Kresów charakteryzowała się głęboką sprzecznością. Z jednej strony proklamowano hasła o polskim charakterze tych ziem i konieczności ich obrony, z drugiej jednak strony rzeczywista polityka wobec polskiej ludności wiejskiej była nacechowana lekceważeniem i marginalizacją.

Szczególnie jaskrawo przejawiało się to w polityce kolonizacyjnej, która faworyzowała osadników z centralnej Polski kosztem miejscowej ludności polskiej. Jak zauważają badacze, nowi koloniści często otrzymywali lepsze ziemie i większe wsparcie państwowe niż rdzenni mieszkańcy polscy, co prowadziło do pogłębienia podziałów społecznych i wzrostu frustracji wśród miejscowej ludności.

Ta polityka miała tragiczne konsekwencje w momencie wybuchu konfliktu z ukraińskimi nacjonalistami. Ludność miejscowa, czująca się opuszczona przez państwo polskie już w okresie pokoju, nie mogła liczyć na skuteczną obronę w momencie zagrożenia. Elity polskie, skupione na realizacji własnych projektów politycznych, nie dostrzegały lub świadomie ignorowały narastające zagrożenie dla chłopskiej ludności Wołynia.

3. Postawa Armii Krajowej i władz podziemnych wobec ludności Wołynia

3.1. Konflikt w polskim podziemiu jako przyczyna paraliżu

Jednym z najważniejszych czynników, które doprowadziły do porzucenia ludności Wołynia, był głęboki konflikt wewnętrzny w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego. Jak ujawniają badania Piotra Zychowicza:

"struktury Polskiego Państwa Podziemnego na Wołyniu, czyli Delegatura Rządu na Kraj i Armia Krajowa, zwarły się w klinczu. A tymczasem polskie wsie płonęły" [3]

Ten konflikt miał charakter zarówno personalny, jak i ideologiczny. Z jednej strony stał delegat Kazimierz Banach, wywodzący się ze Stronnictwa Ludowego, z drugiej komendant Kazimierz Bąbiński, reprezentujący tradycję piłsudczykowską. Jak relacjonuje Zychowicz:

"zdaniem delegata Kazimierza Banacha winny był komendant Kazimierz Bąbiński, który zbyt długo lekceważył zagrożenie ze strony UPA. Zdaniem komendanta Kazimierza Bąbińskiego winny był delegat Kazimierz Banach, który do końca wierzył, że konflikt z Ukraińcami uda się rozwiązać za pomocą negocjacji" [4]

Ten spór, pozornie dotyczący kwestii taktycznych, w rzeczywistości odzwierciedlał głębsze podziały w polskim społeczeństwie. Banach, jako przedstawiciel ruchu ludowego, lepiej rozumiał potrzeby i zagrożenia chłopskiej ludności. Bąbiński, reprezentujący tradycyjne elity wojskowe, był bardziej skupiony na realizacji celów strategicznych, często kosztem bezpieczeństwa ludności cywilnej.

3.2. Lekceważenie zagrożenia i brak przygotowań

Analiza działań AK na Wołyniu ujawnia systematyczne lekceważenie zagrożenia ze strony ukraińskich nacjonalistów. Jak stwierdza Grzegorz Motyka, uznawany za jednego z najlepszych znawców tematu:

"struktury AK na Wołyniu powstały zbyt późno i były słabo zorganizowane. Dowództwo AK konsekwentnie lekceważyło zagrożenie ze strony UPA, nie formując oddziałów partyzanckich do obrony wsi" [5]

To lekceważenie nie było przypadkowe, lecz wynikało z głęboko zakorzenionych przekonań elit polskich o własnej wyższości i niemożności poważnego zagrożenia ze strony "prymitywnych" ukraińskich chłopów. Jak pokazują świadectwa:

"AK nie miała interesu w ratowaniu czy też pomaganiu chłopom, a tacy tam żyli, AK jako inteligencja chłopów traktowała tak samo jak wrogowie" [6]

Ta postawa miała tragiczne konsekwencje praktyczne. Kiedy w marcu 1943 roku Bąbiński przystąpił do tworzenia struktur Okręgu Wołyń, "mordy ukraińskie już trwały" [7]. Opóźnienie w organizacji obrony nie było wynikiem obiektywnych trudności, lecz konsekwencją świadomej decyzji o traktowaniu bezpieczeństwa chłopskiej ludności jako sprawy drugorzędnej.

3.3. Sabotaż samoobron wiejskich

Szczególnie jaskrawym przejawem pogardy wobec chłopów było aktywne utrudnianie działalności samoobron wiejskich przez struktury AK. Jak dokumentują źródła, "władze AK nie tylko nie pomagały, ale często utrudniały działalność samoobron wiejskich" [8]. Ta postawa wynikała z obawy elit przed niezależną organizacją chłopów, która mogłaby wymknąć się spod kontroli i rozwinąć własną świadomość polityczną.

Mechanizm ten opisują szczegółowo Ewa i Władysław Siemaszkowie w swojej analizie samoobrony w Przebrażu:

"samoobrony wiejskie musiały same zdobywać broń, nawet zwracając się do Niemców, bo nie mogły liczyć na wsparcie AK" [9]

Ten dramatyczny fakt ujawnia, do jakiego stopnia polskie podziemie było gotowe poświęcić bezpieczeństwo chłopów dla realizacji własnych celów strategicznych.

4. Świadectwa pogardy wobec chłopów w źródłach historycznych

4.1. Relacje świadków o stosunku AK do ludności wiejskiej

Świadectwa ocalałych z rzezi wołyńskiej dostarczają dramatycznych dowodów na pogardliwy stosunek przedstawicieli AK do chłopskiej ludności. Szczególnie wymowne są relacje, które wprost wskazują na klasowy charakter tej pogardy. Jak relacjonuje jeden ze świadków, cytowany w dokumentach:

"AK jako inteligencja chłopów traktowała tak samo jak wrogowie" [14]

To świadectwo ujawnia fundamentalną prawdę o charakterze stosunków społecznych w polskim podziemiu. Przedstawiciele AK, wywodzący się głównie z inteligencji i drobnej szlachty, postrzegali chłopów przez pryzmat tradycyjnych hierarchii społecznych, w których ludność wiejska zajmowała pozycję podrzędną. Ta postawa nie zmieniła się nawet w obliczu wspólnego zagrożenia ze strony ukraińskich nacjonalistów.

Inny aspekt tej pogardy ujawnia się w relacjach dotyczących praktycznego wsparcia dla zagrożonej ludności. Jak dokumentuje Joanna Wieliczka-Szarkowa:

"chłopi musieli organizować własną obronę, bo nie mogli liczyć na wsparcie z centrali AK" [15]

To opuszczenie ludności w najkrytyczniejszym momencie nie było wynikiem obiektywnej niemożności udzielenia pomocy, lecz konsekwencją świadomej decyzji o traktowaniu chłopów jako mniej wartych ochrony.

5. Współczesne echa historycznej pogardy: Postawa Prezydenta Dudy

5.1. Systematyczny regres w upamiętnieniu ofiar

Analiza współczesnej polityki polskiej wobec kwestii wołyńskiej ujawnia kontynuację wzorców marginalizacji i lekceważenia, które charakteryzowały postawę elit wobec chłopskiej ludności w latach czterdziestych. Jak trafnie diagnozuje analiza z Magazynu Kontra:

"w kwestii odkłamywania i upamiętniania ofiar rzezi dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów następuje systematyczny regres. Tegoroczne obchody są tego najlepszym przykładem" [17]

Ten regres nie jest przypadkowy, lecz wynika z tej samej logiki, która doprowadziła do porzucenia ludności Wołynia przez polskie elity w latach czterdziestych. Współczesne władze, podobnie jak ich poprzednicy, traktują kwestię upamiętnienia ofiar jako sprawę drugorzędną, którą można poświęcić dla realizacji innych celów politycznych.

Ostrzeżenie historyczne: Jak trafnie ostrzega jedna z analizowanych publikacji: "jeśli raz Polska odwróciła się od części swoich obywateli, to co stoi na przeszkodzie, żeby przy innym splocie okoliczności, geopolitycznych interesów i politycznych kalkulacji, zrobiła to znowu" [31].

5.2. Uległość wobec ukraińskich władz

Postawa Prezydenta Andrzeja Dudy wobec kwestii wołyńskiej stanowi współczesny przykład tej samej logiki, która doprowadziła do opuszczenia ludności Wołynia przez polskie elity w latach czterdziestych. Analiza jego działań ujawnia systematyczną uległość wobec ukraińskich władz kosztem godności polskich ofiar.

Szczególnie wymowny jest epizod z 2018 roku, kiedy "Prezydent RP Andrzej Duda pięć lat wcześniej składał hołd pomordowanym ofiarom na Wołyniu w szczerym polu. Nie mógł tego zrobić pod krzyżem, tablicą czy" [19]. Ten fakt ujawnia, do jakiego stopnia polskie władze są gotowe zaakceptować ukraińskie warunki, nawet jeśli oznacza to upokorzenie dla polskich ofiar i ich rodzin.

6. Działania księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego jako świadectwo współczesnej marginalizacji

6.1. Walka o prawdę i godny pochówek

Postać księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego stanowi współczesny symbol walki z mechanizmami marginalizacji ofiar zbrodni wołyńskiej. Jego wieloletnie działania ujawniają, jak głęboko zakorzenione są wzorce lekceważenia, które doprowadziły do tragedii w latach czterdziestych.

Ksiądz Isakowicz-Zaleski sformułował trzy fundamentalne postulaty, które ujawniają istotę problemu. Po pierwsze, domagał się nazywania ludobójstwa po imieniu:

"ludobójstwo dokonane przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP powinno być nazwane po imieniu, bez uciekania się półprawd i eufemizmów typu 'tragedia wołyńska', 'Zbrodnia Wołyńska', 'czystki etniczne' lub 'akcja antypolska'" [24]

Po drugie, upominał się o godne pochówki ofiar, wskazując, że "brak pochówków ofiar i oficjalny zakaz ekshumacji przez ukraińskie władze państwowe jest najboleśniejszą raną w relacjach polsko-ukraińskich" [25]. Po trzecie, sprzeciwiał się kultowi zbrodniarzy, argumentując, że "w Niemczech nie stawia się pomników ludobójcom" [26].

6.2. Represje wobec obrońców pamięci

Reakcja władz na działania księdza Isakowicza-Zaleskiego ujawnia kontynuację wzorców represji wobec tych, którzy upominają się o godność ofiar. Kiedy w lipcu 2023 roku ksiądz pojawił się z transparentem przed katedrą, "został spisany przez policję razem z towarzyszącym mu mężczyzną" [27].

Ten epizod ma głębokie znaczenie symboliczne. Podobnie jak w latach czterdziestych, kiedy elity podziemne marginalizowały głosy domagające się obrony chłopów, współczesne władze uciekają się do represji wobec tych, którzy upominają się o pamięć ofiar. Pytanie księdza "To ma być 'pojednanie i przebaczenie'?" [28] ujawnia hipokryzję oficjalnej narracji o pojednaniu.

Śmierć księdza Isakowicza-Zaleskiego w styczniu 2024 roku oznacza odejście jednego z najważniejszych obrońców pamięci ofiar zbrodni wołyńskiej. Jego dziedzictwo stanowi jednak trwałe świadectwo mechanizmów marginalizacji, które charakteryzują stosunek polskich elit do ofiar tej tragedii.

7. Wnioski i implikacje

7.1. Ciągłość wzorców marginalizacji

Analiza materiału źródłowego prowadzi do jednoznacznego wniosku o istnieniu ciągłości wzorców marginalizacji polskiej ludności Wołynia, które łączą okres II wojny światowej ze współczesnością. Pogarda wobec chłopów, która doprowadziła do ich porzucenia przez elity podziemne w latach czterdziestych, znajduje swoje współczesne odzwierciedlenie w systematycznym lekceważeniu potrzeb środowisk kresowych przez obecne władze.

Ta ciągłość nie jest przypadkowa, lecz wynika z trwałości struktur mentalnych polskich elit, które konsekwentnie traktują pewne grupy społeczne jako mniej wartościowe i mniej zasługujące na ochronę. W latach czterdziestych były to chłopi, współcześnie są to potomkowie ofiar zbrodni wołyńskiej i środowiska kresowe.

7.2. Mechanizmy usprawiedliwiania jako narzędzie marginalizacji

Zarówno w okresie historycznym, jak i współcześnie, elity polskie wypracowały wyrafinowane mechanizmy usprawiedliwiania swojej bierności wobec potrzeb marginalizowanych grup. W latach czterdziestych argumentowano, że obrona chłopów mogłaby zakłócić przygotowania do akcji "Burza". Współcześnie argumentuje się, że upominanie się o godne upamiętnienie ofiar mogłoby zakłócić stosunki z Ukrainą.

W obu przypadkach mechanizm jest identyczny: konkretne potrzeby i godność ofiar są przedstawiane jako przeszkoda w realizacji "wyższych" celów strategicznych. Ta logika ujawnia fundamentalną cechę myślenia elit, które konsekwentnie przedkładają abstrakcyjne cele polityczne nad konkretne potrzeby obywateli.

8. Rekomendacje

8.1. Konieczność rewizji narracji historycznej

Pierwszym krokiem w kierunku przełamania wzorców marginalizacji powinna być fundamentalna rewizja oficjalnej narracji historycznej o zbrodni wołyńskiej. Ta rewizja musi uwzględnić rolę polskich elit w porzuceniu ludności Wołynia i mechanizmy, które do tego doprowadziły.

8.2. Instytucjonalne gwarancje dla marginalizowanych grup

Współczesna Polska potrzebuje instytucjonalnych mechanizmów, które będą chroniły marginalizowane grupy przed powtórzeniem się wzorców z lat czterdziestych. Te mechanizmy muszą obejmować zarówno prawne gwarancje reprezentacji, jak i kulturowe zmiany w sposobie postrzegania relacji między elitami a obywatelami.

8.3. Edukacja o mechanizmach wykluczenia

Kluczową rolę w przełamaniu wzorców marginalizacji musi odegrać edukacja o mechanizmach wykluczenia społecznego i ich historycznych konsekwencjach. Społeczeństwo musi zrozumieć, jak działają mechanizmy, które doprowadziły do tragedii wołyńskiej, aby móc je rozpoznać i przeciwstawić się im w przyszłości.

Bibliografia

  1. Daniel Beauvois, wywiad: "Ukraina. Historia polskiej kolonizacji na Ukrainie"
  2. B. Gołębiowski, "Naród polski narodem chłopskim", Kultura i Społeczeństwo, 2018
  3. Piotr Zychowicz, "Nieudolna Armia Krajowa na Wołyniu", Rzeczpospolita, 5 lipca 2019, https://www.rp.pl/plus-minus/art1244811-piotr-zychowicz-nieudolna-armia-krajowa-na-wolyniu
  4. Ibid.
  5. Grzegorz Motyka, "Od rzezi wołyńskiej do akcji 'Wisła'", Kraków 2011
  6. Praktyka Teoretyczna 1(23)/2017, "Pańszczyzna i przemoc. Historie literackie"
  7. "Wołyń nie został zdradzony…", Kresy.pl, 10 sierpnia 2024, https://kresy.pl/publicystyka/wolyn-nie-zostal-zdradzony/
  8. Edward Gigilewicz, Leon Popek, Paweł Sokołowski, Tadeusz Zych (red.), "Dokumenty zbrodni wołyńskiej. Tom 1", 2023
  9. Ewa Siemaszko, Władysław Siemaszko, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945", Warszawa 2000
  10. Praktyka Teoretyczna 1(23)/2017, op. cit.
  11. Joanna Wieliczka-Szarkowa, "Wołyń we krwi 1943", Kraków 2013
  12. "Wołyń. Nic nie jest w porządku", Magazyn Kontra, https://magazynkontra.pl/wolyn-nic-nie-jest-w-porzadku/
  13. Przemysław Prekiel, "Dla Ukraińców nigdy nie było dobrego czasu by uczcić ofiary Wołynia", Rzeczpospolita, 11 lipca 2024
  14. "Ks. Isakowicz-Zalewski: bez pochówków ofiar zbrodni wołyńskiej nie ma prawdziwego pojednania", Dzieje.pl, 20 czerwca 2023, https://dzieje.pl/dziedzictwo-kulturowe/ks-isakowicz-zalewski-bez-pochowkow-ofiar-zbrodni-wolynskiej-nie-ma
  15. Ibid.
  16. Ibid.
  17. "Ksiądz Isakowicz-Zaleski stanął z transparentem. 'Spisano mnie. To ma być pojednanie i przebaczenie?'", TVN24, 7 lipca 2023, https://tvn24.pl/polska/ksiadz-isakowicz-zaleski-na-konferencji-episkopatu-polski-apelowal-o-pochowek-ofiar-rzezi-wolynskiej-zostalem-spisany-st7210756
  18. Ibid.
  19. "Wołyń. Nic nie jest w porządku", op. cit.

Data ukończenia: 12 lipca 2025