piątek, 31 lipca 2015

Wróg u bram

Ukołysani względnym bezpieczeństwem naszej części Europy od ostatniej dekady ubiegłego wieku zapomnieliśmy, że wróg jednak istnieje i lada chwila może załomotać do naszych bram. Ukraina i związane z tym zarzewie konfliktu zbrojnego, który może objąć nasze terytorium stawia pod znakiem zapytania dotychczasowe koncepcje obrony i tego jaką armię powinniśmy mieć, aby skutecznie bronić się przed agresją z zewnątrz.
Ekipa rządowa już wydaje komunikaty, że armię trzeba doinwestować i wzmocnić nowoczesnym sprzętem, rozbudową poszczególnych rodzajów wojsk. W związku z tym zapowiada zwiększenie środków na obronność o kilkanaście miliardów złotych w najbliższym czasie.
Nasuwa się jednak pytanie czy zakup kolejnych samolotów, czołgów, wyrzutni rakietowych polepszy nasze możliwości i przedłuży znacząco opór przeciwko takiej armii jak np. rosyjska. Porównanie siły nie tylko armii rosyjskiej z armią polską prowadzić musi do wniosku, że nawet zwiększenie liczby nowoczesnych samolotów, czołgów, czy środków obrony przeciwlotniczej i tak nie zapobiegnie naszej szybkiej przegranej w starciu z armiami liczebniejszymi i posiadającymi więcej nowoczesnego, ofensywnego uzbrojenia. 
Obecnie obowiązująca doktryna obronna zakłada, że w starciu z silniejszym przeciwnikiem powinniśmy aktywnie stawić opór przez około dwa tygodnie, aby doczekać się odsieczy od naszych sojuszników. Nie wdając się w dywagacje czy te dwa tygodnie oporu są możliwe w wykonaniu naszej armii nie sposób zadać pytania, czy nasi sojusznicy nie zostawią nas tak jak w roku 1939? Czy ich działania nie będą polegały głównie na wydawaniu oświadczeń oraz działaniach politycznych i propagandowych, żeby uzyskać czas na przegrupowanie i w najgorszym dla nas przypadku zaakceptowaniu skutków agresji?
 Jaki więc powinien być preferowany model polskiej obrony, aby opór przedłużyć, a przeciwnikowi koszty zajęcia naszego terytorium podnieść do poziomu w którym nieopłacalna byłaby jego okupacja?
Według mnie jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest rozbudowa jednostek obrony terytorialnej opartych na wzorcach szwajcarskich, amerykańskich i innych  krajów zachodnich. Jest to najtańszy ze skutecznych sposobów budowy potencjału obronnego państwa. Wymaga on jednak woli politycznej rządu i klasy politycznej, której realizacja zmusza polityków do upodmiotowienia obywateli. Upodmiotowienia poprzez uznanie, że obywatel zdolny i obowiązany do obrony państwa musi otrzymać odpowiednie przeszkolenie i prawo do posiadania broni. Terytorialne zbrojne związki obywateli są siłą z którą rządzący muszą się liczyć. Nie wystarczy im wtedy ćwiczenie pijaru, aby uprawiać własną politykę. Rząd stanie się reprezentacją obywateli uwzględniającą ich potrzeby i aspiracje, a nie nadzorcą stada bezbronnej owczarni, którą można wydać na rzeź samemu salwując się ucieczką.
Jeszcze jest czas na takie rozwiązanie, a obecnych polityków poznamy po czynach w tej dziedzinie. Ja w każdym razie nie zagłosuję na żadnego z nich jeżeli w programach nie ogłoszą postulowanych w tej notce zmian będących papierkiem lakmusowym ich prawdziwych intencji i poglądów na społeczeństwo oraz sposobu na sprawowanie władzy.

Brak komentarzy: